Hipseat jest proste w budowie, aż zadziwia swoim podobieństwem do
popularnych niegdyś saszetek na pasek. Ale po pierwszej chwili zauważamy masę
różnic. Przede wszystkim szerokość pasa. Jest on szeroki i dość sztywny.
Zaopatrzony w rzep, oprócz zapięcia. Chodzi o to, aby po założeniu i obciążeniu
siodełka nic się nam nie przesuwało. Druga sprawa – kieszonka-siedzisko. Wyprofilowana w kształt „huby drzewnej”
wypełniona jest twardym wkładem. Jest on odporny na obicia czy wgniecenia. Nie
niszczy się przy używaniu a dodatkowo dzięki zamieszczonemu suwakowi możemy go
wyjąć przed praniem nosidełka.
Pierwsze wrażenie – super! Od razu pomyślałam, że wygodnie
byłoby nieść młodszą córkę na siedzisku zamiast na rękach, gdy odbieramy jej siostrę
z przedszkola…
Początek
Wyjmujemy nosidełko i oglądamy instrukcję.
Wyjmujemy nosidełko i oglądamy instrukcję.
Okazuje się, że aby było poprawnie założone trzeba je zapiąć na
mocnym wdechu. Niby proste, prawda? –
ale to niezła gimnastyka, bo zapięcie znajduje się lekko… z tyłu. Generalnie przydaje
się pomoc drugiej osoby (szczególnie na początku), a co jeśli jej nie mamy pod
ręką? Da się. Można siedzisko umieścić dalej z prawej i przesunąć później nosidełko.
Poprawne zapięcie jest ważne. Dzięki napięciu pasa
odpowiednio ustawia się siedzisko – nie jak zjeżdżalnia na zewnątrz, ale w
lekkim nachyleniu do nas. Teraz wystarczy wziąć malucha i posadzić.
Fantastycznie. Kręgosłup nie wygina się (tak jak zapewnia
producent), ciężaru dziecka się nie czuje, maluch nie zjeżdża i może się
przytulać. Pamiętamy! Trzeba zawsze trzymać dziecko jedną ręką!
Testowałam hipseat z dwiema córkami – 3,5 oraz 2-letnią (starsza
– drobinka, mimo przekroczenia 3 lat mieści się jeszcze w zakresie wagi wskazanej przez producenta). I pod tym kątem oceniałam nosidełko - jego
przydatność dla sporych i samodzielnych już dzieci.
Obie córki były zachwycone nowym sposobem transportu – wręcz
pożałowałam, że nie ma wersji bliźniaczej, bo była walka o kolejność i czas
siedzenia. Gdy tylko widziały, że sięgam po nosidełko od razu ustawiały się w
kolejce ;)
Najbardziej cieszyły się, gdy nosidło brałam do samochodu, bo wiedziały, że
odcinek od parkingu do przedszkola i z powrotem będzie niemęczący. Starsza córka
codziennie, gdy po nią przychodzę, pyta mnie czy mam nosidełko.
Jeśli chodzi o mnie, to noszenie na dworze zdecydowanie mi
odpowiada. Nawet jeśli dziewczynki miały kombinezony to nie zjeżdżały mi z biodra po
kurtce. A przecież zdarza się to normalnie już po kilku-kilkunastu krokach. Noszenie na
grubym ubraniu jest trudniejsze, bo trudniej się odpowiednio ciasno zapiąć.
Dodatkowe warstwy nie sprzyjają odpowiedniemu dopasowaniu i zawsze nosidełko
pozostawało odrobinę luźne. Zapewne przy innej, mniej mroźnej pogodzie nie ma takich
problemów…
Codzienny spacer – z psem, do przedszkola, do sklepu, na
pobliski plac zabaw, a także gdy musimy postać w kolejce - w przychodni czy na poczcie. To sytuacje, w których hipseat nam pomoże.
Nosidełko przydaje się również w domu. Dzieci mają taki
zmysł, który mówi im kiedy najbardziej chcą się poprzytulać. Z reguły jest to
moment w którym koniecznie musimy coś zrobić. Obie moje córki mają też od czasu
do czasu dzień „przylepy”, kiedy najchętniej nie odstępowałyby mnie na krok.
No i jeszcze jedna opcja użytkowania – wyjazd, wyprawa,
daleki spacer… Jeśli mamy małego dzielnego piechura to hipseat
świetnie się sprawdzi również w czasie dalszych wycieczek. Kiedy małe nóżki
odmawiają posłuszeństwa możemy posadzić dziecko i dać mu odpocząć. Przyda się również, gdy mamy dwoje dzieci a to młodsze jedzie w wózku. To świetna
alternatywa dla lekkich małych wózków zabieranych przez wielu rodziców na
wyjazdy. A doskonale wiemy, że z wózkiem nie wszędzie da się wejść…
Małe podsumowanie:
Plusy:
Nieduże
Lekkie
Wygodne dla dziecka i dorosłego
Odciąża kręgosłup
Ułatwia wykonywanie codziennych czynności z „dzieckiem na
ręku”
Minusy:
Niewygodne umiejscowienie zapięcia
Jak dla mnie zdecydowanie plusy przeważają nad minusami.
Przy codziennym pośpiechu w drodze do i z przedszkola, przy masie rzeczy, które
po prostu muszą być zrobione w domu, nosidełko bardzo mi pomogło. Tak
samo chętnie zabrałabym je na wyprawę do muzeum, wycieczkę do skansenu i na wakacyjną
wyprawę nad morze, czy na długi wiosenny spacer do lasu.
Dodatki
Ponieważ po założeniu nosidełka kieszenie (czy to w kurtce czy w spodniach) przestają być dostępne, można dokupić saszetkę na drobiazgi zakładaną na pas. Wśród dodatków jest także przedłużenie do pasa biodrowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz