czwartek, 27 marca 2014

I znów Nosidło Close Caboo NCT


Jak się sprawdza Nosidło Close NCT przy siedmiomiesięcznej Kruszynie? Sprawdzliliśmy :)



Nosidełko Close NCT trafiło do mnie, gdy córka miała 7 miesięcy, jako alternatywa dla klasycznej chusty dla dziecka. Oto moje wrażenia, jak to u mam maluszków bywa, w telegraficzny skrócie:

Przede wszystkim bardzo miękka i wygodna tkanina, z której uszyto nosidło. Delikatna w dotyku, ale jednocześnie wytrzymała na tyle by spokojnie nosić nasze dziecko, do tego dość elastyczna, by dziecko łatwo i sprawnie wyjąć/włożyć w chustę, co ma znaczenie, gdy nie ma obok nikogo do pomocy.

Kolor tkaniny bardzo uniwersalny. Metalowe/aluminiowe kółka są znacznie bezpieczniejsze niż gdyby były plastikowe. Również wyglądają ciekawiej.

Jak pisałam na początku, nosidło pojawiło się u mnie, gdy tradycyjna chusta nie spełniła moich oczekiwań. Jest znacznie wygodniejsze w użyciu niż typowa chusta wiązana. Przede wszystkim, dużo łatwiej i szybciej w nim „zamontować” naszego bobasa, szczególnie gdy, np. jeździmy autem i potrzebujemy sprawnie wyskoczyć tu i tam… wiązania metrów standardowej chusty za każdym razem jest nie dla mnie.



Nosidło umożliwia kilka sposobów układania niemowlaka. Pozwala na noszenie dzieci w różnym wieku, w pozycji odpowiedniej dla danego wieku. I tu u nas pojawił się mały problem. Córka jest wyjątkowo „małym egzemplarzem” jak na swój wiek, i czasem miałam wrażenie, że jest ono dla niej jednak za duża. Najchętniej ułożyłabym ją jak noworodka, ze względu na wymiary, ale przecież 7 miesięczny bobas musi widzieć! Musi machać nogami i rączkami i w ogóle mieć możliwość ruchu bo inaczej nie jest zadowolony ;) Tak więc Córka podróżowała tak jak na Jej wiek przystało i pomimo moich obaw wyglądała na zadowoloną i dobrze znosiła „podróżowanie” w takiej chuście.



Nosidełko Close ma nieduże rozmiary po spakowaniu. W porównaniu np. z typową chustą wiązaną i jej kilkoma metrami materiału albo z jeszcze większym nosidłem stelażowym jest wręcz „malusie”, co pozwala zabrać je ze sobą wszędzie.



Minus, moim zdaniem, to ograniczenie czasu, w którym można nosić dziecko przodem w „kierunku jazdy”. Producent informuje w swej instrukcji o możliwości noszenia dziecka w tej pozycji przez max. 30 minut.  Oczywiście ze względów zdrowotnych. Niestety moje dziecko ciekawe świata a do tego malutkie stanowczo woli tę pozycję niż klasyczną przodem do mamy. Dlatego w moim przypadku nosidło tak, ale na krótkie przebieżki, żeby mała się nie znudziła przodem do mnie lub aby nie zrobić jej krzywdy zbyt długim noszeniem przodem w „kierunku jazdy”.



Jest jeszcze jedna kwestia, która niestety w moim przypadku daje o sobie znać  - kręgosłup. Po pewnym czasie noszenia córki daje o sobie znać i boli. Wygląda na to, że tylko ergonomiczne nosidło z bardzo dobrym systemem nośnym byłoby w stanie wydłużyć czas komfortowego noszenia córki. Klasyczna chusta, którą teoretycznie można dociągnąć i dopasować jak trzeba, a tym samym lepiej odciążyć kręgosłup jest, jak już wspominałam nie dla mnie. W nosidle NCT jednak ciężko jest tak dociągnąć pasy by zdjąć część ciężaru z ramion. Ze względu na warunki fizyczne miałam też problem z umieszczeniem córki wyżej, czyli środek ciężkości nie był do końca tam gdzie powinien a tym samym obciążenie dla kręgosłupa było większe.




Ogólnie wrażenia z używania nosidełka Close mam bardzo pozytywne. Dobre rozwiązanie, gdy trzeba na szybko wyskoczyć do sklepu lub wyjść z domu bez wózka. Szczególnie gdy w aucie na wózek mało miejsca ;) Dobre rozwiązanie na wyjeździe. Dobre dla dziecka, które chce być na rękach gorsze dla rodzica, który ma problem z plecami. 


Ola - całkiem zadowolona mama :)




poniedziałek, 10 marca 2014

Śpiworek dla dwóch przedszkolaków.

Zachęcona opinią Anety oczekiwałam na przesyłkę pełna dobrych myśli a zarazem i obaw, że jeśli namiętność do kotów i u nas wybuchnie z podobną siłą przyjdzie nam przeciąć śpiwór na części. Nie pomyliłam się zbytnio.


Co prawda nasz sześciolatek uznał kotki za „niemęskie” i powiedział, że on w takich spał nie będzie (spośród wzorów Lela Blanc wybrał dla siebie śpiworek w kotwice), jednak obu córkom śpiworek przypadł bardzo do gustu i pakowały się do niego… jednocześnie. Okazało się, że śpiworek jest bardzo pojemny i na dwa sposoby można w nim umieścić dwoje dzieci,  z przytulankami J.



Sam materiał, jak już wspominała Aneta jest niezwykle miły w dotyku. Miękkie kotki wyglądają jakby zaraz miały zacząć mruczeć. Suwak rozpina się łatwo, ale nie do tego stopnia by śpiwór rozpinał się sam z siebie. Rozpinanie i zapinanie było jednym z punktów dyskusyjnych między naszymi użytkowniczkami, całe szczęście więc, że suwak w tym wypadku ma dwa końce.


Worek, w którym śpiwór był spakowany  służył nam  za poszewkę do poduszki, gdyż według naszej najmłodszej pociechy poduszka z żyrafą nie pasuje do śpiwora z kotami. Trzeba było więc w czasie podróży dodatkowo chronić śpiwór, żeby nie zabrudził się, ale nie był to kłopot, gdyż bardzo ładnie składa się on w pakunek łatwy do schowania w prawie każdej reklamówce.

Ponieważ należeliśmy w tym roku do ostatniej grupy „feryjnej” spakowaliśmy koty i zabraliśmy na wycieczkę. W samochodzie pełniły rolę poduchy dla śpiącego najstarszego syna. W hotelu zaś były idealnym rozwiązaniem dla córki śpiącej z nami w pokoju. Nie było zimno, raczej gorąco, więc koty funkcjonowały głównie rozpięte.

Dzięki śpiworkowi dużo łatwiej było przekonać malucha do rezygnacji z oporu i zachęcić do spania. Wystarczyło przypomnieć, że w łóżku czekają jej kotki, a milkły protesty i córka wędrowała do łóżka i układała się w śpiworze.


Nie testowaliśmy śpiworka w przedszkolu, ale myślę że to bardzo dobre rozwiązanie, szczególnie że często w przedszkolach jest duża pościel składana na leżaku na pół.



Podsumowując. Śpiworek Lela Blanc sprawdził się u nas i w domu i w podróży. Doskonale spełnia swoją rolę śpiwora i przytulanki w jednym. Kolorowe koty umilają dzieciom moment zasypiania a obudzenie się w ich towarzystwie jest równie przyjemne.


piątek, 7 marca 2014

Sprytna butelka


Butelka iiamo – innowacyjny kształt i wielofunkcyjność. To najlepsze słowa do opisania butelki.

Butelka jest wielofunkcyjna – można jej używać jako codziennej zwykłej butelki do mleka czy innych napojów. Można wymienić smoczek na ustnik bidonowy dla starszych dzieci. Można wreszcie w każdej z tych opcji  włożyć do butelki  wkładkę z samopodgrzewaczem i uzyskać picie w temperaturze ok. 37 stopni.
Wraz z naszą dwuletnią córką postanowiliśmy przetestować możliwości wyprawowe butelki iiamo.


Choć córka od dawna nie pije już ze smoczka (korzystaliśmy do niedawna z bidonu z miękkim ustnikiem) spróbowaliśmy podać jej iiamo ze smoczkiem. Nie bardzo jej się podobał ten pomysł. Być może fakt, że już się od niego odzwyczaiła miał na to największy wpływ. Może istotny był dla niej kształt i po pewnym czasie by się do niego przyzwyczaiła? Mam jednak wrażenie, że istotny był również brak zaworka odpowietrzającego, do którego była przyzwyczajona tak w butelce jak i w bidonie.

Głównym naszym celem był jednak bidon i jego możliwość podgrzania picia w czasie przebywania na zimowym spacerze. Zamontowaliśmy więc ustnik i od razu odnotowaliśmy zmianę. Córka przekonała się do „swojego” bidonu. Chętnie po niego sięgała, gdy chciała się napić. W nocy stał koło jej łóżka. Pewnym minusem jest fakt, że ustnik ciężko jest zamknąć tak, żeby z niego nie kapało. Kosztowało nas to jedną mokrą pobudkę, w następnych dniach bardzo pilnowaliśmy zamknięcia bidonu i sytuacja się nie powtórzyła.


Podgrzewanie.

Wypróbowaliśmy je będąc na nartach. Spędzaliśmy większość dnia na powietrzu. Nawet jeśli picie nalewane do bidonu było ciepłe to i tak traciło szybko temperaturę. I tu wkłady były bardzo przydatne. Po włożeniu wkładu i jego dociśnięciu przez dno (trzeba użyć sporo siły, szczególnie za pierwszym razem) wkładka powoli zaczyna się rozgrzewać i ogrzewać znajdujący się w butelce płyn. Już po kilku minutach picie jest cieplejsze niż nasze dłonie. Nieznacznie, ale zawsze. Napój osiąga temperaturę, w której jest odczuwalnie cieplejszy niż nasze ciało ale nie jest gorący. Sok ogrzany w ten sposób był wypijany przez córkę błyskawicznie.


Jest to bardzo dobry sposób na przygotowanie mleka dla dziecka w czasie podróży samochodem, jest to dobry patent na podgrzanie zimnego napoju w chłodny lub wręcz zimny dzień. W domu można wykorzystać wkłady w nocy, (choć przy płaczącym dziecku 4 min oczekiwania na podgrzanie może wydawać się wiecznością) lub korzystać z butelki bez wkładu, z dodatkowym dnem. Pozwala ono zwiększyć objętość butelki. Po prostu wyjmujemy wkładkę na podgrzewacze a przykręcamy zwykłe płaskie dno. Troszkę szkoda tylko, że na butelce nie ma podziałki mililitrowej do wersji bez wkładu, pewnie byłaby przydatna dla rodziców podających dzieciom mleko.

Mycie? Nic prostszego.

Dzięki możliwości odkręcenia dna butelka jest niespotykanie wygodna w myciu. Nie ma problemu z dosięganiem do dna czy szorowaniem zakamarków. Łatwo również wymyć akcesoria – smoczek, wkład, ustnik od bidonu. Po wyschnięciu składamy wszystko w całość i już możemy iiamo używać od nowa.

Wygląd na piątkę.

Kształt butelki i jej wygląd to tylko dodatkowy atut do zbioru właściwości iiamo. Butelka wygląda jak… schwytana kropla. Jej kształt jest przyjazny tak dla karmiącego malucha dorosłego jak i dla dziecka. W jej wyglądzie jest coś fascynującego, inność, która dodatkowo zachęca do użytkowania.



Butelka iiamo jest zdecydowanie użyteczna – to nie tylko nowy gadżet na rynku, ale ułatwiający życie rodzica produkt.