wtorek, 14 stycznia 2014

Na narty z dzieckiem

Tytułem wstępu

Wybierając się na narty z dzieckiem musimy być przygotowani na wszelkie odchylenia i zmiany warunków pogodowych. Duże znaczenie przy zakupach i pakowaniu będzie miał charakter naszego wyjazdu:
* Jak planujemy jeździć. Czy dziecko już jeździ, czy dopiero będzie stawiać pierwsze kroki na stoku.
* Czy będziemy jeździć razem z maluchem, czy dziecko zapiszemy do szkółki.
* Dokąd jedziemy (góry "nasze", czy inne)
* W jakiej odległości od stoku będziemy mieszkać. Będziemy dojeżdżać, czy mieszkać "na stoku".
* Kiedy jedziemy. Termin jest niebagatelny. Choć zimy mamy różne, to styczeń ze swoimi krótkimi dniami częściej będzie "ostrzejszy" niż marzec z wiosennym już słońcem.


Masa pytań a czasem brak jednoznacznych odpowiedzi. Szykujemy się więc "z zapasem" - jak z resztą zwykle z dziećmi.

Problem, który nie ma uniwersalnego rozwiązania. W co ubrać dziecko na stok? 

Na pewno - niezbyt ciepło. Na pewno nie za cienko. A gdzie jest ten złoty środek???
Dziecko na nartach jest w ruchu, często musi wstawać po wywrotce. Musi mu być wygodnie. Jeśli będzie zgrzane i spocone - z pewnością szybko się zniechęci, a rozpięta ukradkiem kurtka zaowocuje katarem (oby tylko). Dodatkowo grube ubranie utrudnia niełatwą gimnastykę na stoku. Trudno jest podnieść się, schylić, obrócić.
Szczęśliwie producenci wymyślili wspaniałe materiały, które nie są grube, ale są ciepłe. Sweter z czystej owczej wełny oraz góralskie wełniane skarpety mogą być elementem stroju po narciarskim dniu. Natomiast na stoku dokładnie tak, jak twierdzi Aneta przydaje się bardzo popularna ostatnio narciarska "bielizna termiczna", wygodna i niezbyt gruba bluza (np. polarowa) oraz dobrej jakości kombinezon.

Dessous

Spód ubrania narciarza, szczególnie małego, musi być bardzo wygodny. Nic nie może uciskać i uwierać. Połączenie skarpet z kalesonami ma swoje zalety i wady. Zaletą jest możliwość wymiany zapoconych, wilgotnych skarpet na suche bez konieczności rozbierania dziecka do rosołu. Wadą jest miejsce połączenia tych dwóch elementów garderoby. Jeśli kalesony mają zakończenie obramowane ściągaczem, są podszyte, lub odrobinę za długie to połączenie tego z długą skarpetą daje uciskające nogę zgrubienie. Najpierw nieodczuwalne, po godzinie lub kilku może się stać bardzo bolesne. Dlatego dość dobrym rozwiązaniem są rajstopy dla małych narciarzy. Dolna część to odpowiednio ukształtowana skarpeta, taka jak narciarskie skarpety dziecięce. Górna - gładkie rajstopy. My wykorzystujemy obie opcje: rajstopy nosi jeden z synów - drugi preferuje skarpety i kalesony.


Zakładamy do tego dziecku podkoszulek z długim rękawem i bluzę. Golf jest fajny, jeśli nie ma suwaka w przedniej części (może spowodować obtarcie brody), ale jeśli mamy ciepły komin na szyję dziecka to może być zwykła bluza.
Bielizna termiczna na narty, lub dokładniej mówiąc "termoaktywna" to uszyte ze specjalnych materiałów kalesony i podkoszulek z długim rękawem. Materiał pozwala zatrzymać ciepło i odprowadza pot. Jest miły w dotyku i wygodny. Po upraniu szybko schnie. Dziecko nie marznie i nie jest grubo ubrane - to ogromna zaleta.

W kombinezonie (niezależnie od tego czy jest jedno-, czy dwuczęściowy) ważnych jest kilka elementów: Szerokie nogawki, ze ściągaczami i najlepiej z gumką do założenia pod podeszwę buta. Wewnętrzny ściągacz powinien dać się założyć na but, a nie do środka i to najlepiej tak, aby sięgnąć za klamrę buta. To gwarantuje osłonę przed wsypującym się śniegiem. Zewnętrzna część nogawki wyłożona na to doda warstwę nieprzewiewną. Dobrze by też było, aby nogawki były wzmocnione grubszym materiałem na wysokości kostki tak, żeby przytarcie krawędzią narty jej nie przecinało.


Jeśli dla dziecka mamy kombinezon jednoczęściowy - odpadają problemy z "łączeniem". Jeśli jednak chcemy dziecko ubrać w spodnie narciarskie - to najlepiej, aby miały  podwyższony stan (jak to już Aneta napisała :) ). Jest to szczególnie ważne przy małych dzieciach.


Kurtka wtedy powinna mieć pas śniegowy, żeby w razie wywrotki, wypoczynkowego, odstresowującego tarzania się w śniegu lub zjeżdżania z górki na "jabłuszku" nic nie dostało się pod kurtkę.


Kaptur to w czasie jazdy na nartach raczej przeszkadzacz. Zbiera się w nim śnieg, powiewa w czasie jazdy i w ogóle jest niepotrzebny. Jeśli można go odpiąć to dobrze - zapakujmy go do naszego plecaczka z przydaśkami i prowiantem.

Przydatny drobiazg: W większości kurtek (także dziecięcych) na lewym rękawie wszyta jest mała kieszonka na suwak - to specjalna kieszonka na karnet. Większość wyciągów ma bramki na karnety zbliżeniowe - nie trzeba ich przypinać, wyciągać, kasować czy podawać. W takiej kieszonce karnet dziecku się nie zgubi i nie będzie sprawiał kłopotów przy podchodzeniu do wyciągu. Warto na to zwrócić uwagę przy zakupie kurtki/kombinezonu.


Wybór: jedno- czy dwuczęściowy kombinezon jest trudny i też zależy od dziecka, od nas i od warunków na stoku. Jeśli zamierzamy w czasie jazdy wybrać się na kakao, kawę lub obiad to łatwiej będzie zdjąć dziecku samą kurtkę niż cały kombinezon. Pamiętajmy też o (najczęściej nieuniknionej) wyprawie do toalety. Gdy zamierzamy mieszkać w hotelu "na stoku" problem ten nie jest już tak poważny, bo mamy w zasięgu ręki własne zaplecze ;)

Dodatki do ubioru.

Na dłonie - rękawice. Ciepłe, długie, nieprzemakalne. Niektórzy producenci wszywają dodatkowo pętlę z gumki, w którą zakłada się na nadgarstek. W przypadku zdjęcia rękawiczki nie spada ona na ziemię tylko grzecznie wisi na ręku właściciela. W "łapkach" dwupalczastych będzie cieplej niż w zwykłych narciarskich rękawicach. Można też dziecku do takiej rękawicy (gdy zmarznie) dać ogrzewacz kieszonkowy, co w przypadku zwykłych, pięciopalczastych jest niemożliwe. Dobrze jest zawsze zabrać ze sobą drugie rękawice na zmianę i cienkie rękawiczki do włożenia pod spód tych grubych. Tak na wszelki wypadek.

Ważnym elementem jest część antypoślizgowa na dłoni.  Przydaje się bardzo maluchowi w przypadku korzystania z dziecięcego wyciągu narciarskiego typu "wyrwirączka" lub z wyciągu talerzykowego, gdzie dziecko musi złapać i utrzymać przez pewien czas plastikowy lub metalowy element.


Pod szyję - komin. Szaliki to moim zdaniem okropna część garderoby - zawsze się ściągają, odwijają, uciskają. Najlepiej zawinięte i upchnięte same wyłażą spod kurtki... Dlatego jestem wielbicielką golfów i kominów. W połączeniu z kominiarką od kasku stanowią doskonałą ochronę szyi i karku. Gorąco polecam. Stosujemy je wszyscy z powodzeniem.



Na głowę - kask narciarski. Koniecznie. Nieodwołalnie i obowiązkowo. Najlepiej własny. Wiele firm produkuje kaski dla dzieci z odpowiednimi atestami we wszelkich rozmiarach - można dopasować odpowiedni kask już dwuletniemu maluchowi. Nie warto na tym zakupie oszczędzać. Przy wyborze nie można kierować się sympatią do producenta, kolorem czy ładnymi obrazkami - kask musi dobrze leżeć. Dobrze dopasowany do głowy dziecka przy potrząsaniu głową (bez zapiętego pod broda paska) nie powinien spadać ani się przesuwać.


 I tu ważna uwaga - kasku nie zakładamy na czapkę. Na gołą głowę lub na cienką, specjalną kominiarkę. Czapki wkładamy do plecaka razem z kapturem, zapasowymi rękawicami i skarpetami. Przydadzą się, gdy zrobimy przerwę a dzieci będą chciały lepić bałwana.

Na oczy - gogle. Tak. Gogle, choć dla początkujących wydają się być niepotrzebnym gadżetem, przydają się bardzo. I w ostrym słońcu i w czasie śnieżycy zdecydowanie ułatwią i uprzyjemnią jazdę. Gogle musza być dopasowane do twarzy - nie mogą uciskać nosa ani odstawać.

 Dobrze jest też mierzyć gogle w kasku, tak, aby kask nie powodował odstawania, czy wykrzywiania gogli i żeby te się dobrze w kask mieściły.


Wśród tego podstawowego sprzętu urósł nam stosik rzeczy "do plecaka". Z jednym dzieckiem jest szansa, że rodzice upchną niezbędnik po kieszeniach. Jednak gdy dołożymy jakiś prowiant, aparat i/lub kamerę, gdy mamy więcej młodych narciarzy, gdy weźmiemy coś dla siebie... robi się spory objętościowo i wagowo pakunek. Dlatego dobrze by było wziąć plecak z dobrymi szelkami i pasami: biodrowym i piersiowym. Taki, który będzie dobrze przylegał a nie odstawał do tyłu i nie zachwieje naszej równowagi. W plecaczku przyda się również kieszonka z apteczką, tak na wszelki wypadek. Dołóżmy do niego jeszcze krem do buzi i kilka kieszonkowych rozgrzewaczy. Chętni (zależnie od warunków na wyjeździe omawianych na początku) mogą zapakować dziecku zwykłe śniegowce, aby mogło odpocząć od butów narciarskich.

Miłego pakowania :-)

1 komentarz: