Hippychick - Nosidełko genialne w swej prostocie.
O tym, że potrzeba jest matką wynalazków wiemy wszyscy. Podobnie
jak wiemy o tym, że czasem najprostsze rozwiązania okazują się rewolucyjne a
niestety bywa, że długo trzeba czekać na to aż ktoś na nie wpadnie.
Nie wiem, kiedy wymyślono nosidełko biodrowe Hipseat wiem
jednak, że zbyt późno je odkryłam. Matką jestem od 13 lat i dopiero teraz, gdy
Młody skończył rok dostałam do ręki nosidełko Hippychick. Nie dość, że za „chwilę” korzystanie z niego nie będzie
konieczne to na dodatek kręgosłup mam w takim stanie, że nawet ono nie pomaga.
Najpierw słowo o tym,
co obiecuje producent:
- łatwość użycia,
- wygodę dla dziecka i opiekuna,
- prosty kręgosłup (opiekuna),
- odciążony kręgosłup, ramiona, plecy,
- dobrze rozłożony ciężar ciała dziecka ułatwiający
noszenie,
- większą swobodę dla osoby noszącej i dla noszonego
dziecka,
- prawidłową pozycję dziecięcych nóżek, (że ta obietnica jest
spełniona widać na pierwszy rzut oka i bez testów).
Czy rzeczywistość również jest tak atrakcyjna? O dziwo,
prawie tak! Zacznę jednak od minusów.
Łatwość użycia nie jest taka łatwa. Choć istnieje także prawdopodobieństwo, że zbyt mocno wzięłam sobie do serca instrukcję i stąd moje kłopoty.
Żeby
poprawnie założyć nosidło trzeba zapiąć je ciasno w pasie uprzednio wciągając na maksa powietrze (brzuch). Niestety miałam problem, gdyż zawsze wydawało mi się,
że jeszcze zbyt słabo pas dopasowałam. I od razu informacja – nijak nie
przekładało się to na funkcjonalność nosidła. Opierało się na biodrze i stabilnie
trzymało dziecko pomimo moich wrażeń.
Jakby nie było, chętnie korzystałam z pomocy przy zapinaniu.
Tym bardziej, że akurat na talii tłuszczyk mi nie osiada i pasa było dla mnie
dużo ;) a rąk ciut brakowało. J Po zapięciu rzepu (bardzo dobrze trzyma), mamy dodatkowe zapięcie zabezpieczające –
klamrę z regulowanym pasem. I tu jedno jest pewne – samo się nie rozepnie. Ba! nawet
dziecko nie da rady. Gorzej, że i ja miałam problem. Niby mogłam okręcić pas na
talii by zapięcie mieć na brzuchu i ułatwić sobie życie, jednak wtedy skręcone miałam także ubranie... więc się
gimnastykowałam ;)
I ostatni minus, (a przynajmniej potencjalny minus) - materiał.
Jeżeli chodzi o jego trwałość to na pewno jest super. Materiał na bazie
włókien Pont Condura użyty do produkcji nosidełka to teoretycznie gwarancja
jego odporności tak na działanie czynników mechanicznych jak i atmosferycznych.
Dzięki temu nosidło powinno być „niezniszczalne”. Jednak nieco się obawiam, czy
latem, przy długotrwałym użytkowaniu w czasie upałów nie będzie podrażniało
skóry. Chociaż z drugiej strony plecaki turystyczne wykonywane są także z
takiego materiału.
To koniec wad.
Poza tym nosidełko biodrowe Hipseat Hippychick jest bardzo funkcjonalne i wad nie ma :)
Siedzisko jest na tyle
duże by dziecko wygodnie na nim siedziało. Dodatkowo posiada naszyty element wykonany
z innego materiału, który ma zapobiegać ślizganiu się malca na siedzisku.
Również osoba nosząca
ma wygodnie. Szeroki pas faktycznie pozwala odciążyć szyję, ramiona, kark a także plecy. Żeby poczuć różnicę wystarczy najpierw posadzić dziecko sobie na biodrze
a później zrobić to samo z nosidełkiem. Różnica w odczuwaniu
ciężaru malca jest na tyle znaczna, że zupełnie nie dziwi ostrzeżenie by zawsze
trzymać dziecko jedną ręką. Sama złapałam się parę razy w ostatniej chwili, gdy
chciałam sobie w czymś pomóc drugą ręką.
Nawet kucnięcie z tak posadzonym
dzieckiem jest łatwiejsze, niż gdy nie korzystamy z nosidła.
Na siedzisku dziecku
jest dużo wygodniej niż na biodrze. Nie zsuwa się, nie zwisa smętnie, wyślizgując się matce z rąk. Może się dość swobodnie obracać sprawdzając, co też się
dzieje to tu to tam.
Nosidełko jest lekkie i nie musimy go zdejmować gdy maluch postanowi akurat sobie pospacerować.
W wielu miejscach nosidło okazuje się dużo praktyczniejsze
niż wózek. Szczególnie w czasie zakupów. Pozwala mieć dziecko przy sobie,
uwalnia jedną rękę i zapewnia, że nawet w małym osiedlowym sklepiku wciśniemy się
do kolejki. Gdy Młody był mniejszy używałam przez jakiś czas tradycyjnego
nosidła . Z tego korzysta się łatwiej i szybciej. Roczniaka mogłam sobie w
markecie posadzić na wózku, zrobić zakupy, zapakować je do torby a później
dziecko wygodnie na biodro, zakupy do ręki i już. Niby to samo można bez nosidła, tylko że wcale nie jest łatwo podtrzymywać 10 kg Bąka ręką, w której mamy kolejne
kilka kilogramów w średnio wygodnej torbie.
Nosidełko sprawdzało się także, gdy Młody buczał a trzeba
było np. kaszkę zrobić. Jest to możliwe i bezpieczne przy zachowaniu odrobiny
uwagi.
Nosidełko sprawdza się także teraz, gdy trzeba się ciepło ubrać.
W tradycyjnym nosidle zakutane dziecko ma ciasno i niewygodnie. A tu, pełna
swoboda nawet w kurteczce.
Nosidło przeznaczone jest dla dzieci od 6 miesięcy do 3
lat. Jednak nie trzymałabym się tej cezury. Ważniejsze jest by dziecko stabilnie trzymało głowę i
potrafiło siedzieć. Nie jest to wcale normą w wieku 6 miesięcy. Osobiście
polecałabym dla dzieci nieco starszych.
Ponieważ Młody ma dużo starszego Brata, który od czasu do czasu lubi ponosić go na rękach sprawdziliśmy czy można w takiej sytuacji skorzystać z nosidła biodrowego. Można. O ile dziecko ma w pasie więcej niż ma nasz zagłodzony Pierworodny ;) Trochę żałuję, że nie chce się utuczyć bo jemu byłoby wygodniej, Młodemu byłoby wygodniej a my bylibyśmy spokojniejsi ;)
Na koniec słowo o utrzymaniu nosidła biodrowego Hipseat w czystości. nie ma problemu. Większość zabrudzeń schodzi nawet bez konieczności prania (ot taka zaleta materiału). Gdy jednak trzeba porządnie wyczyścić wystarczy rozpiąć ekspres i wyjąc wkład. Wyprać pas i ponownie umieścić w nim siedzisko.
Ot i wszystko ;)
Polecam!
(Przepraszam za jakość zdjęć, niestety sprzęt odmawia nam posłuszeństwa :( )
Jeżeli, Drogi Czytelniku, nie znajdziesz w tej ocenie odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie - dopytaj. Odpowiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz